LATAM TEŻ TUTAJ

TO BYŁ MAJ.. OSA OD KUCHNI inaczej #3

Tak, to był maj i może choć do zapachu Saskiej Kępy mieliśmy nieco daleko, to pamiętam, że za to zapach deszczu był nam bliski. Myślę, że niewiele różnił się od tego, który spadł dzisiaj i przywołał jedno z najwspanialszych wspomnień. I tak przywołuje co rok. Czy to deszcz, czy po prostu gąszcz kwitnących kwiatów i sam fakt rozpoczynającego się maja. Dlatego każdą majówkę traktuję jako naszą wspólną, nieoficjalną rocznicę.

sesja zdjęciowa w rzepaku
zdjęcia w rzepaku


Mam problem tylko z ustaleniem dokładnej daty, żeby chociaż na przykład doprecyzować rok. Gdybym może się trochę zanurzyła w zakamarkach mojego dysku, to któreś ze zdjęć byłoby mi w stanie podpowiedzieć. Ale tak siedząc i wspominając, szacuję to może na  2013 rok.

"Obracałam się w innym towarzystwie i sprawdzałam do którego z nich pasuję najlepiej"


Swój pierwszy, własny aparat dostałam na jakieś urodziny. Nie był szczególnie proszonym gościem. Po prostu przyszedł w pudełku, kompletnie nie spodziewając się ile lat będzie musiał grzecznie leżeć w szafie i czekać. Ale czekał cierpliwie, nie dopominał się, nie był nachalny. "Nie zazdrościł, nie szukał poklasku...". W tym czasie obracałam się w innym towarzystwie i sprawdzałam do którego z nich pasuję najlepiej. Dlatego, gdy kolej padła na niego też niewiele mu obiecałam, bo sama po sobie wiedziałam, że nie ma co się nazbyt spoufalać i przywiązywać.

"Bo gdy znam cały jego ciąg dalszy, to w skali sentymentu znajduje się nadzwyczaj wysoko"



majówka
maj w obiektywie


Więc z dozą niepewności i delikatności pozwoliłam zabrać się na spacer w którąś z wcześniej wspomnianych majówek. Ledwo przestał padać deszcz a ja już z nim za rękę. Nasze przystanki wyznaczały mniejsze czy większe skupiska kwiatów. Całej magii nadały też resztki deszczu, które były wspaniałą biżuterią o którą zatroszczyła się Natura. O, tutaj Bez trochę płacze, a tam jakiś Tulipan zastawił nam drogę. Wbrew pozorom nie były to same spektakularne okazy. Nie mniej wdzięku miały zwykłe, zielone listki...

Może to jedno wspomnienie nie jest piękne samo w sobie, ale piękne jako początek widziany z miejsca w którym jestem obecnie. Bo gdy znam cały jego ciąg dalszy, to w skali sentymentu znajduje się nadzwyczaj wysoko.

Tak to wszystko się zaczęło, od kwiatuszków. Od, pamiętam doskonale, rozmytego tła, które poznałam całkiem szybko i totalnie przepadłam. I przez jakiś czas i tak do końca nie było wiadomo czy w pełni mu zaufam, czy jednak zwycięży mój słomiany zapał, bo po drodze miałam naprawdę sporo zauroczeń. Chociaż wiecie co? Nie ma czegoś takiego. To się nazywa próbowanie. Gdyby nazwać to nieco bardziej poetycko to nawet pokusiłabym się o stwierdzenie smakowania życia. A uważam, ze tych smaków jest naprawdę nieskończona gama.


"To uczucie pozwoliło mi napisać o naszych początkach w taki sposób"


To, co pasję do fotografii odróżnia od cykania fotek to właśnie słowo pasja. Które w wyjątkowy sposób pozwoliło mi choćby napisać o tych naszych wspólnych początkach w taki sposób. Jeżeli ktoś z was doświadcza takiej więzi na co dzień (lub po powrotach z kryzysu) to myślę, że jest w stanie to minimalnie zrozumieć. Bez względu na sam obiekt westchnień. Niech dla Ciebie będzie to gitara czy nawet smakowanie kawy i wszelkie jej rodzaje. Niech to będzie piłka nożna albo tysiące zapisanych stron zwane książkami. Gdy to odnajdziesz, jedno jest wspólne - przepadasz.
Dla sprostowania: uczucie rodzi się powoli. Samo chwycenie wtedy za aparat nie spowodowało od razu, że już wiedziałam, że będziemy sobie przeznaczeni na przyszłość. To działo się latami. Ale nie lekceważ najmniejszych początków;) Jeśli jeszcze nie było dane Ci przepaść, gwarantuję Ci, że każde najmniejsze próby czegokolwiek, przybliżą Cię do tego, co wciąż na Ciebie czeka. 
Na mnie trochę czekało.



a tutaj dla ciekawskich nasze początki:
dla ciekawskich, w spacerze towarzyszył mi panasonic DMC-LZ5 
maj
moje początki ;)

Komentarze

Instagram

Obserwatorzy

Copyright © osawoku