LATAM TEŻ TUTAJ

PLACUSZKI Z BZEM (lilak) osa od kuchni #4

- Co dziś na śniadanie?
- Kwiaty bzu, a co?


    SŁONY KARMEL TO DLA MNIE PESTKA


   Moi przyjaciele śmieją się ze mnie, że to co jem nie może być normalne. Bo albo chcę upiec sernik z fiołkami jakbym nie mogła z karmelem. Albo wychwalam połączenie tostów z żółtym serem i dżemem malinowym. Albo odważę się skarmelizować gruszkę do tosta francuskiego z szynką, rukolą i mozzarellą. Czy też, na dziś kończąc wyliczankę i dochodząc do tematu wpisu, nie zechcę zaserwować sobie bzu na śniadanie. A zechcę! 

    MAJ TO BEZ, TAKŻE NA TALERZU


    Maj to dla mnie nieskończony zachwyt nad przyrodą, jej kolorami i zapachami. A teraz jak się okazuję, także smakami. Maj to bez. I teraz wiem, jak on smakuje.
Na początku miał być syrop z lilaka i myślę, że jeszcze do tego dotrę. To też zapowiada się świetna przygoda. Potem jednak stwierdziłam, że najpierw zrobimy mały test. Standardowe śniadanko z niekończącymi się wersjami do wypróbowania to naleśniki, naleśniczki, placki i placuszki. To z czego powstaną lub co powstanie wokół nich, można dobrowolnie zamieniać i z każdego takiego śniadania wynosić nowe doświadczenia.

    Bardzo lubię mój sprawdzony przepis na placki bananowe ze względu na to, że zawsze wyjdą wilgotne w środku, co sprawia, że to już połowa sukcesu w przepisie na udane śniadanie. Troszkę je opaliłam dodając kakao a i wy możecie tak spróbować, możecie je także zostawić blade. Ja wiedziałam, że do zestawu wpadnie mi owoc granatu i jakoś tak sobie to dopasowałam. Zestawienia nie żałuję, jednak ileż bym się nad tematem samych placków nie rozwodziła, tak i tak fajerwerki wystartowały jak w całym trio zagrały kwiaty lilaka. 

Więc teraz troszkę lekcji ze szkółki kwiatowej:

- jeśli chcesz spróbować kwiatów bzu, bez względu na to czy to do placków, czy solo czy do wody - pamietaj, żeby były ze sprawdzonego źródła. Najlepiej z twojego ogródka, w którym wiesz, że żadni delikwenci nie mają do nich dostępu a twój krzak jest w pełni naturalny i nie rośnie przy samej drodze.

- bez najlepiej zrywać rano, przed samym podaniem. Ma wtedy najwięcej aromatu i smaku.

- oprócz tego jaką rolę odgrywa pora zerwania kwiatów, istotny jest kolor. Fioletowy smakuje najbardziej. Dużo mówi o tym sam zapach. Biały bez jest zdecydowanie delikatniejszy. Wydaje się, że im ciemniejszy, tym więcej doznań smakowych zapewnia.

- bez przed jedzeniem oczywiście trzeba umyć. Najlepiej go opłukać pod zimną wodą a potem obrać kwiatuszki starając się urywać tak, aby były bez zielonych części (to zostawi posmak goryczy)

- kwiatuszkami możecie się częstować do woli. Najlepiej smakują świeże podane do placków. Robiłam też placuszki w których już był bez ale smak nie jest za bardzo wyczuwalny więc nie wiem czy warto.

CO BĘDZIE WAM POTRZEBNE?

przepis na około 13 placuszków wielkości jak na zdjęciach.

banan (najlepiej duży lub dwa średnie)
jajko
szklanka mąki pszennej (jeśli wolisz, może być razowa)
pół szklanki mleka
2,5 łyżki masła

JAK DZIAŁAĆ?


    Masło topimy. Banany zgniatamy, do nich wbijamy jajko, topione, ostudzone masło i dobrze mieszamy. Wlewamy pół szklanki mleka po czym dosypujemy mąkę i znowu mieszamy, tak, aby nie było żadnych grudek. (mąkę uprzednio można przesiać, placki nabiorą naturalnej puszystości).
Jako, że w środku naszych placków jest już masło, smażymy je na suchej patelni do zarumienienia z obu stron.

   Tak jak mówiłam, wrzucenie kwiatów lilaka do ciasta i upieczenie tak placków nie daje jakiegoś spektakularnego efektu. Za to posypanie ich bzem w towarzystwie ulubionych owoców wychodzi korzystniej. U mnie był to granat, ale co również wspaniale zagrało, to kleks jogurtu. W zestawie z bzem dało naprawdę pyszny efekt, który spowodował, że do was piszę i wam to polecam. I nie zrażajcie się, tylko spróbujcie. W najgorszym wypadku resztę placków zjecie z innymi dodatkami. Ja bardzo polubiłam się ze smakiem bzu i zapewniam was, że smakuje równie wspaniale jak pachnie. BEZ żadnej ściemy!

smacznego,
Osa


przepis na placki bananowe
przepis na placki bananowe

aromatyczna kawa
kawa

granat owoc
granat



TO BYŁ MAJ.. OSA OD KUCHNI inaczej #3

Tak, to był maj i może choć do zapachu Saskiej Kępy mieliśmy nieco daleko, to pamiętam, że za to zapach deszczu był nam bliski. Myślę, że niewiele różnił się od tego, który spadł dzisiaj i przywołał jedno z najwspanialszych wspomnień. I tak przywołuje co rok. Czy to deszcz, czy po prostu gąszcz kwitnących kwiatów i sam fakt rozpoczynającego się maja. Dlatego każdą majówkę traktuję jako naszą wspólną, nieoficjalną rocznicę.

sesja zdjęciowa w rzepaku
zdjęcia w rzepaku


Mam problem tylko z ustaleniem dokładnej daty, żeby chociaż na przykład doprecyzować rok. Gdybym może się trochę zanurzyła w zakamarkach mojego dysku, to któreś ze zdjęć byłoby mi w stanie podpowiedzieć. Ale tak siedząc i wspominając, szacuję to może na  2013 rok.

"Obracałam się w innym towarzystwie i sprawdzałam do którego z nich pasuję najlepiej"


Swój pierwszy, własny aparat dostałam na jakieś urodziny. Nie był szczególnie proszonym gościem. Po prostu przyszedł w pudełku, kompletnie nie spodziewając się ile lat będzie musiał grzecznie leżeć w szafie i czekać. Ale czekał cierpliwie, nie dopominał się, nie był nachalny. "Nie zazdrościł, nie szukał poklasku...". W tym czasie obracałam się w innym towarzystwie i sprawdzałam do którego z nich pasuję najlepiej. Dlatego, gdy kolej padła na niego też niewiele mu obiecałam, bo sama po sobie wiedziałam, że nie ma co się nazbyt spoufalać i przywiązywać.

"Bo gdy znam cały jego ciąg dalszy, to w skali sentymentu znajduje się nadzwyczaj wysoko"



majówka
maj w obiektywie


Więc z dozą niepewności i delikatności pozwoliłam zabrać się na spacer w którąś z wcześniej wspomnianych majówek. Ledwo przestał padać deszcz a ja już z nim za rękę. Nasze przystanki wyznaczały mniejsze czy większe skupiska kwiatów. Całej magii nadały też resztki deszczu, które były wspaniałą biżuterią o którą zatroszczyła się Natura. O, tutaj Bez trochę płacze, a tam jakiś Tulipan zastawił nam drogę. Wbrew pozorom nie były to same spektakularne okazy. Nie mniej wdzięku miały zwykłe, zielone listki...

Może to jedno wspomnienie nie jest piękne samo w sobie, ale piękne jako początek widziany z miejsca w którym jestem obecnie. Bo gdy znam cały jego ciąg dalszy, to w skali sentymentu znajduje się nadzwyczaj wysoko.

Tak to wszystko się zaczęło, od kwiatuszków. Od, pamiętam doskonale, rozmytego tła, które poznałam całkiem szybko i totalnie przepadłam. I przez jakiś czas i tak do końca nie było wiadomo czy w pełni mu zaufam, czy jednak zwycięży mój słomiany zapał, bo po drodze miałam naprawdę sporo zauroczeń. Chociaż wiecie co? Nie ma czegoś takiego. To się nazywa próbowanie. Gdyby nazwać to nieco bardziej poetycko to nawet pokusiłabym się o stwierdzenie smakowania życia. A uważam, ze tych smaków jest naprawdę nieskończona gama.


"To uczucie pozwoliło mi napisać o naszych początkach w taki sposób"


To, co pasję do fotografii odróżnia od cykania fotek to właśnie słowo pasja. Które w wyjątkowy sposób pozwoliło mi choćby napisać o tych naszych wspólnych początkach w taki sposób. Jeżeli ktoś z was doświadcza takiej więzi na co dzień (lub po powrotach z kryzysu) to myślę, że jest w stanie to minimalnie zrozumieć. Bez względu na sam obiekt westchnień. Niech dla Ciebie będzie to gitara czy nawet smakowanie kawy i wszelkie jej rodzaje. Niech to będzie piłka nożna albo tysiące zapisanych stron zwane książkami. Gdy to odnajdziesz, jedno jest wspólne - przepadasz.
Dla sprostowania: uczucie rodzi się powoli. Samo chwycenie wtedy za aparat nie spowodowało od razu, że już wiedziałam, że będziemy sobie przeznaczeni na przyszłość. To działo się latami. Ale nie lekceważ najmniejszych początków;) Jeśli jeszcze nie było dane Ci przepaść, gwarantuję Ci, że każde najmniejsze próby czegokolwiek, przybliżą Cię do tego, co wciąż na Ciebie czeka. 
Na mnie trochę czekało.



a tutaj dla ciekawskich nasze początki:
dla ciekawskich, w spacerze towarzyszył mi panasonic DMC-LZ5 
maj
moje początki ;)

Instagram

Obserwatorzy

Copyright © osawoku