DUTCH, BABY! osa od kuchni #2
Dutch baby to pieczony w piekarniku holenderski naleśnik.
+ coś na dodatek. Owoce, cukier puder, dżem, konfitura, świeże owoce, karmel, masło orzechowe... sam wybierz :)
dutch baby |
Pewnie powiecie, o jejku, jakby normalnie na patelni nie mogła usmażyć!
Szczerze, też jakoś nie wiedziałam po co to wszystko, dlatego właśnie musiałam spróbować :)
Mój sceptycyzm mieszał się z ciekawością. Jeśli chodzi o składniki, to ten dutch niewiele różni się od naleśników, które tradycyjnie smażymy. Ale właśnie, tutaj zamiast smażyć, będziemy piec. Piec w piekarniku;) Można powiedzieć, że troszkę przyrządzimy sobie ciacho na śniadanie. Kto lubi, będzie zadowolony, że ciasto można nazywać naleśnikiem i bezkarnie serwować sobie je na śniadanie.
Przepis na ten ciasto naleśnik jest nieskomplikowane, a jedynie może zabiera odrobinę więcej czasu niż zwykłe naleśniki. Mówię to nie po to, abyście się zniechęcili ale abyście dobrze zagospodarowali swój cenny czas. Jeśli planujecie jakiegoś ciekawszego kandydata na śniadanie to pomyślcie sobie o tym dzień wcześniej. Ja uważam, że ten gość jest świetny na weekend.
Jak już wspomniałam będziemy to nasze ciasto zapiekać w piekarniku. Ogólnie, spotkacie się raczej, że dutcha przygotowujemy na żeliwnej patelni, którą możemy w tym piekarniku umieścić. Przyznaję się szczerze, że takiej nie posiadam, ale broń Boże, żeby taka mała pierdółka zepsuła mój plan ;) Jeżeli nie macie żeliwnej patelni (jak ja) to świetnie sprawdzi się także naczynie żaroodporne. Myślę, że nie ma to większego wpływu na smak ;) (choć może się mylę i kiedyś okaże się, że dutch baby jest jeszcze pyszniejszy w/na takiej patelni!)
Czy warto? Próbować zawsze! Tym bardziej smaków i różnorodności. A nuż, jakaś różnorodność stanie się waszą ulubioną, zwyczajną codziennością, lub w tym wypadku, coweekendością;)
Jak dla mnie smak jest zdecydowanie inny. Może można go porównać do takiego cięższego biszkoptu? Co jest pewne, po takim śniadaniu do obiadu macie spokój. Grunt to jeszcze zadbać o dobrego towarzysza :)
CO BĘDZIE WAM POTRZEBNE?
2 jajka
pół szklanki mąki
pół szklanki mleka
ok.2 łyżki cukru (biały lub brązowy) (możecie dać mniej a potem sobie pięknie posypać gotowy naleśnik cukrem pudrem)
szczypta soli
pół szklanki mleka
ok.2 łyżki cukru (biały lub brązowy) (możecie dać mniej a potem sobie pięknie posypać gotowy naleśnik cukrem pudrem)
szczypta soli
łyżka oliwy lub oleju kokosowego lub oliwy z oliwek
+ coś na dodatek. Owoce, cukier puder, dżem, konfitura, świeże owoce, karmel, masło orzechowe... sam wybierz :)
JAK DZIAŁAĆ?
Do mleka dodajemy 2 jajka i dokładnie mieszamy. Dorzucamy cukier, szczyptę soli i mąkę. Co ważne, warto tę mąkę przesiać. Ja, szczerze, rzadko kiedy to robię, ale w tym naleśniku jestem przekonana, że dużo zależy od tej przesianej mąki, aby on faktycznie był takim udawanym ciastem. Aksamitnym i puszystym. To wszystko już dokładnie wymieszajcie na jednolitą masę.
Teraz zdradzam dlaczego warto mieć na to śniadanko więcej czasu. Bo teraz najlepiej jest to ciasto na momencik odłożyć. Po tym całym mieszaniu dajcie mu odpocząć tak na 15 minut. W tej chwili możecie sobie już uruchomić piekarnik, aby zdążył się zagrzać. (do 200C, termoobieg). Wtedy włóżcie już do niego swoją patelnię lub naczynie żaroodporne, aby zdążyło się nagrzać przed wylaniem na nie ciasta.
Wy macie chwilę. Kawusia, herbatka, może parę stron książki. Wierzę że nie umrzecie z nudów;)
Po wyjęciu nagrzanego naczynia/patelni po tych 15 minutach czekania, przed wylaniem ciasta wlejcie łyżkę oleju, oliwy z oliwek, lub oleju kokosowego na jego dno. Rozlejcie tak, aby było na całej powierzchni. Jeśli chcielibyście w formie tłuszczu dodać masło, musicie być ostrożni, ponieważ masło się szybko pali.
Po wylaniu oleju, wylewacie ciasto naleśnikowe. Tak, wreszcie! Do piekarnika na ok. 15-20 minut.
Oczywiście nie spuszczajcie oka z łobuza i kontrolujcie czy coś wam się tam nie jara. Lepiej trochę popilnować niż później jeść spalone;)
A potem... zajadajcie i dawajcie znać czy warte to wszystko zachodu!
W BONUSIE + prawdziwa Osa od Kuchni:
Ja do swojego naleśnika przygotowałam kawowy karmel.
Karmel to też jest trudny temat, podobnie jak bezy, który nie raz jeszcze poruszę i do jego trenowania was zachęcę.
Z karmelem mamy wspomnienia lepsze i gorsze. Do tego śniadania wymyśliłam sobie, że chcę go przyrządzić. (Fajne, bo można to zrobić w czasie oczekiwania więc czas szybciej płynie)
Pół szklanki cukru, 2 łyżki wody. To na patelnie i od czasu wysypania 1. Czekać na rozpuszczenie cukru 2. Obserwować 3. Nie ruszać cukru! Jak go wysypaliście, tak ma się rozpuszczać!
W momencie, gdy jego barwa jest już bursztynowa, należy dodać łyżkę masła, 1/3 szklanki śmietanki i szota espresso. Mieszać i chwilę pogotować.
Ja natomiast, jako, że jestem z wami szczera od początku do końca przyznaję się, że śmietanki nie miałam w swoim asortymencie dlatego karmel...wyszedł jak wyszedł i na zdjęciu możecie zobaczyć.
Nie jest to szczyt moich kulinarnych marzeń, jednak w smaku był znakomity i do naleśnika pasował.
Modelką nie zostanie, dlatego czeka mnie jeszcze trochę pracy, aby pokazywać się od strony karmelowego eksperta. Nic nie szkodzi. I wy próbujcie, bo w smaku warto. A do tematu jeszcze wrócimy!